niedziela, 29 września 2013

Oszuk(iw)ana

Czy Wy też się tak czujecie? Na każdym kroku! Mam wrażenie, że producenci, sprzedawcy, fachowcy tylko czyhają na moja niewiedzę. Nikt się nie liczy z moim zdrowiem, zdrowiem moich dzieci, wciskają mi kit na każdy możliwy sposób. Żeby tylko sprzedać, zostawić pieniądze.

Czy nie macie wrażenia, że dążymy do samozagłady??

Akurat ja mam nawyk czytania etykiet (to pewnie skrzywienie zawodowe), nie kupuję gotowego jedzenia, wysokoprzetworzonego, nie kupuję parówek za parę groszy, chleb pieczemy w domu, sama robię dżemy i kompoty, pierogi, ciasta. Przez wiele lat pracowałam w firmie produkującej żywność, tam mnie uczyli, że cokolwiek umieszczę w produkcie, tak samo musi być na etykiecie, sami to jedliśmy - więc nikt nie miał ochoty być truty. Pani mikrobiolog uczulała mnie na każdy najmniejszy szczegół, nikogo nie wpuszczała na halę produkcyjną bez odpowiedniego ubrania. Dlaczego czuje się więc jak idiotka? Że przasadzamy? W dziesiejszym świecie bylejakości.... A na dodatek - o mój Boże! - my mamy pracowników zatrudnionych! Na umowę o pracę na dodatek! I wypłaty mają w terminie, i takie jak na pasku, tak w rączce..... Choć po kilku wizytach pani z pip (państwowa inspekcja pracy) zwątpliśmy w słuszność naszych dokonań. Pani namiętnie nas odwiedzała, ale nie dlatego, że coś było nie tak. Wymyślała np. ławki ergonomiczne, pasy dla pieszych na placu - a za każdą taką głupotę wlepiała karę. Niedużo, niemało, raz tysiączek, raz dwa. Za takie pierdoły. A gdy pytaliśmy dlaczego nie idzie do firmy kilkaset metrów dalej, gdzie wiemy, że ludzie tam pracują bez umowy, to ze śmiechem odpowiedziała - A po co? Żeby ich zamknąć....? No szczęka nam opadła.....

Czy zwróciłyście uwagę na to ile solicie? Czy nie macie przypadkiem wrażenia, że solicie więcej? Kupiłam jedną sól, tę samą od lat - solę i solę ten cholerny rosół i nic, kupiłam inną - to samo! W końcu kupiłam dwa razy droższą, w sklepie EKOLOLOGICZNYM i dopiero ta sól jest słona. To co ja do jasnej cholery dodawałam do tej zupy do tej pory?! Jak kupuje sól, to chcę sól, a nie sztuczne dodatki. Nawet kupienie masła to kłopot - muszę dokładnie sprawdzać, czy aby na pewno biorę masło czy margarynę, bo producent chce mi wmówić, że margaryna to masło. Drobniutkim druczkiem jest gdzieś z boczku napisane, ile tam znajdę masła, łaskawie......

Że nie wspomnę o reklamach. Ja mam na tyle oleju w głowie, że słucham jednym uchem, wypuszczam drugim. Ale moje zaledwie 5 letnie dziecko nie - co usłyszy w telewizji, bierze za prawdziwą informację. No bo w sumie ma rację - dlaczego ktos miałby mnie okłamywać? Kojarzycie ostatnia reklamę kisielu/kaszy manny/budyniu czekaladowego? (zakonnica ma różowy strój) Majka zachwycona prosiła mnie kilka dni o ten budyń - i co? Jak ta pani może się tym tak zachwycać....? Mnie nie smakuje..... To kup mi kaszke mannę.  Bo tam pani dyrektor zamienia się w małą dziewczynkę :-) Nie wiem czy moje tłumaczenia docierają. Ja mówię, że to tylko reklama, widzisz - wcale nie jest takie dobre jak zachwalają, a ona pomimo tego, że się sparzyła, to i tak chce więcej. Bo reklama.

Czy już nic innego dziś się nie liczy, tylko ta kasa....?! Byle sprzedać? Byle co.....?

Nawet piwo jest inne. Nie to żebym była jakimś strasznym piwoszem, ale mój mąż od jakiegoś czasu kupuje tylko piwa z nieznanych browarów, wyszukuje je na ostatnich półkach w sklepie, bo wszyscy kupują to tanie, byle jakie, w sklepie z owadem..... Co my sobie robimy?

Oranżada kiedyś była oranżadą, a dzis strach wziąć to do ust. Piję tylko wodę, bo po tych wszystkich mega-super-słodkich napojach od razu mam zgagę. Jak mam posłać za 2 lata dziecko do szkoły, gdzie w szkolnym sklepiku kupić można tylko słodkie, gazowane napoje, napompowane sztuczne buły, czipsy i batoniki??

Co musi się stać, żebyśmy przestali się nazwajem oszukiwać?

A może to ja przesadzam....?

Ps. Dziękuję za życzenia zdrówka :-) Przeziębienie jak to przeziębienie - trzeba je przejść... Mój kręgosłup ma się lepiej. Podążyłam za niezwykle słuszna radą Lucy i łyknęłam pigułki. No przecież. Jak boli to nie zawsze przecież dzieje się coś tak strasznego jak w zeszłym roku, tylko jest stan zapalny, nie? Łykam dzień trzeci, ćwiczę przeprosty, odpoczywam w pozycji leżącej i jest lepiej. Na szczęście :-)


6 komentarzy:

  1. Ja często mam wrażenie że chodzi tylko o pieniądze a reszta się nie liczy:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Good 4 U

    Właśnie przerabiamy w Małą etap reklam i chyba co nieco zaczyna do niej docierać z paplaniny matki. Niestety, w kwestii zabawek jeszcze nie jestem jej guru, ale produkty żywnościowe typu ser wędzony na jeden kęs odszedł do lamusa, nawet oglądając reklamę mówi, że ona woli "włosy Janosika" z osiedlowego sklepu, bo w tej reklamie oszukują. Czasem myślę, że dobrym posunięciem byłoby zgłosić Małą do agencji reklamowej, być może będzie miała okazję wziąć udział w kastingu i mimo, że predyspozycji nie ma najmniejszych, mogłaby się co nieco nauczyć od kuchni, a przy okazji miałabym szansę powalczyć z jej chęcią bycia najlepszą.
    Generalnie też czytam etykiety, np. parówki kupuję przeważnie z Lidla - Pikok (83% wieprzowiny), win szukam mołdawskich (satysfakcjonująca cena i jakość), w ogóle nie biorę pod uwagę zabawek reklamowanych, biorę wyłącznie kreatywno-manualne (nie powiem, że dzieci innych nie mają, ale są to wyłącznie prezenty), itd. Przeraża mnie, że ludzie żyją na maksa nieświadomie...

    OdpowiedzUsuń

  3. Myślę, że producenci często nawet niewiele mają do powiedzenia w kwestii tego jak będzie wyglądała reklama. A nawet jeśli - to i tak wygrywa chwytliwość przekazu a nie jego prawdziwość. Producenci dają zlecenie firmom reklamowym, określają budżet i target, a co potem się pojawia w reklamie to radosna twórczość copywriterów i reszty ekipy. Zdrowie klientów jest pewnie najmniej ważne jeśli w ogóle jest brane pod uwagę :(

    Mnie osobiście do rozpaczy doprowadzają okropne zabawki typu monster high, jakieś koniki pony o twarzach lalek itp. Moda plus wmawianie dzieciom, że to jest cool. Eh, szkoda gadać.

    Dobrze Kasiu, że masz chęć i siłę tyle domowych rzeczy robić. Twoje Dziewczynki mają wiele szczęścia. Miłego tygodnia dla Was wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy czuję się oszukana? Nie, nie czuję się, bo patrzę na to od strony marketingu (skrzywienie zawodowe8)). Jest mi tylko przykro, że trzeba uważać na każdym kroku, tracić czas na czytanie etykiet, bo mnie też zależy na tym żeby moja rodzina odżywiała się w miarę zdrowo. Wiem jedno - wkrótce wystosuję do Ciebie maila z zapytaniem o zdrowe produkty i firmy, którym można zaufać bo widzę, że masz odpowiednią wiedzę i predyspozycję, żeby udzielić mi fachowej porady 8)
    A co do kupowania tanich rzeczy - ludzi po prostu nie stać na kupowanie drogich rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też czytam etykietki i jeśli chce się wiedzieć co się je chyba inaczej się nie da..Ostatnio kupuję mąkę orkiszową, część jedzenia też ekologicznego, oczywiście nie wszystko żeby nie zwariować, i z torbami nie iść. Parówki też kupujemy w lidlu:-)) Uściski i żyj tak dalej, świadomie i zgodnie ze swoją naturą! Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  6. Staram się kupować zawsze te same rzeczy czyli te które znam i mniej więcej wiem co w nich jest. Mniej więcej, bo mam wrażenie, że etykiety czasem żyją własnym życiem.

    OdpowiedzUsuń