wtorek, 17 grudnia 2013

Sukcesy

Udało się, nareszcie!! Już przestawałam wierzyć, już mi się wydawało, że Milenka zawsze będzie już nosić tę przebrzydłą PIELUCHĘ, aż tu nagle, z dnia na dzień...... sika! Woła! Mówi! Na nocnik biegnie! Jeeeezu.... co za ulga..... Walczyłam o ten nocnik od końca maja, co rusz to biegała bez pampersa, ale do tej pory (wybaczcie) lała bez opamietania. Na wszystko i wszystkich, mnie chyba w szczególności olewała :P Nie przeszkadzała jej pielucha, ani mokre gacie, ani (no przecież!) plama na podłodze/dywanie/panelach i tym podobne.....
Aż tu nagle, dnia pewnego grudniowego - zawołała: siku! Matka w te pędy bierze latorośl pod pachę i biegniemy do łazienki - jak zawsze zresztą - i niespodzianka. Udało się! Możecie wierzyć lub nie, ale choć wcześniej chodziła bez pieluchy, tak na nocniku nie chciała siedzieć i do tej pory udało nam się siku na nocnik zrobić RAZ (!!!) dokładnie 1 sierpnia. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy tu nie dośc nie zawołała, to jeszcze zrobiła!! Odtańczyłam taniec radości....! I tak nam już minął tydzień :) Jak to cudownie nie musieć kupować i zmieniać pieluch!!!! I nawet udaje jej się nie sikać w gacie ;-)

Dość fizjologicznych tematów





Mamy kolejne sukcesy.....!!!

Choć ten nocnikowy zawładnął mna tak bardzo i tak straszliwie się cieszyłam, że miałam ochotę zaczepiać ludzi na ulicy i im opowiadać!!

Milenka wyrzuciła smoczka! Sama! Jakoś tak pod koniec listopada.... Oczywiście juz od dawna miała go tylko do spania i w stanach krytycznych, ale czesto wołała go w ciagu dnia, nie mogłam sie nigdzie bez smoczków ruszyć - bo przecież jeden to za mało. Musiały być conajmniej dwa! W nocy nie było spokoju, bo jak się Milunia przebudziła, to szukała smoczka. Jak go miała w zasięgu ręki, od razu zasypiała, ale czesto był w drugim końcu łóżeczka, pod poduszką, pod łóżeczkiem.... a ja musiałam macać i szukać i wytrzepywać, bo ryk był straszny. A dla mnie takie schylanie się w nocy było zabójcze - a dokładniej dla mojego kręgosłupa. Rano nie mogłam zejść z łóżka :-/  No i przegryzała je namiętnie, powiedziałam, że nowego nie kupię i co rusz, to mówiłam, żeby je wyrzuciła.
Na szczęście....to też juz za nami!
Siedziałyśmy z kuchni z moją siostrą, popijałysmy kawkę, Milenka kręciła się w pobliżu, ze smokiem. I jakos tak wyszło, że znów powiedziałam, żeby go wyrzuciła, to samo moja sis i Mila poszła do kosza i bach! Nie ma!
Poszło tak szybko!
Gorzej było później..... Wołała, grzebała w koszu, prosiła.....'chociaż jeden'.... serce mi sie krajało, no ale przecież nie mogłam się już cofnąć! No i nie wyciągnęłam go z kosza ;-) Czasem, po kilku dniach, gdy wyrzucała coś do kosza, albo jak tylko przechodziła obok, to zaglądała, bo może jednak go znajdzie.... W nocy budziła się z płaczem - hmm.....wyciem raczej, ale już jest dobrze. Minęły 3 tygodnie i nie wspomina już o smoczku.

Jestem z niej bardzo dumna :-)

A do tego, coraz lepiej mówi. Dosłownie z dnia na dzień. Podaję jej coś a Mila "dzięki" :) Namiętnie pyta, czy może coś zrobić/zjeść/obejrzeć/wziąć "mogę.....? mogę..... mogę!". Wszędzie wypatruje "Kokołaja" ;-) Ciekawe ile z tego będę pamietać jak urośnie..... chyba muszę to zapisać :) a najlepiej nagrywać na bieżąco.

Jest coraz fajniejsza i nieustannie zadziwia mnie w niej to, że potrafi się sama bawić. Maja do tej pory nie chce, nie lubi. Woli siedzieć ze mną. Najlepszą zabawke odda za zabawę z wujkami. Dla niej liczy sie człowiek, relacje, więzi, kontakt....

Tak inne....moje gwiazdy :-)


12 komentarzy:

  1. Czyli prawdą jest, że dziecko do wszystkiego musi dojrzeć. A Milenka chyba znalazła się w momencie ogromnego skoku rozwojowego, że tak fajnie jej to poszło! Gratuluję małej bohaterce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest! Przychodzi TEN moment. I choć próbowałam wczesniej przekonać ja do sikania, to nie była po prostu gotowa....
      Dziękujemy :)

      Usuń
  2. Gratulacje!!!
    Tyle sukcesów w tak krótkim czasie:)
    Ja jestem zdania, że dziecko jak do czegoś dorośnie to jest na tyle mądre, że samo się zdecyduje. Trzeba je tylko delikatnie naprowadzić i nie przeszkadzać:)
    Z Mikim ze smoczkiem nie mieliśmy problemu-bo nie używał, z pieluchą tez poszło gładko, tylko teraz po wszystkich chorobowo-szpitalnych pielucha wróciła na noc, ale i z tego powoli wychodzimy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem tego zdania. Zdejmowałam pieluchę, sadzałam na nocnik, ale jeśli po 2 tygodniach nie było reakcji, to dawałam jej spokój i wracałam do tego później. Na smoczka też ja przygotowywałam, usuwając go w ciągu dnia. Cieszę się, że to już za nami :)

      Usuń
  3. GRATULUJĘ sukcesów:))))Sama doskonale pamiętam jak Wiki się rozstała z pieluchą...potem ze smoczkiem...szczęśliwa byłam tak jak bym w totka trafiła:P

    Piękne zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Nie wiem czy tak bym się z tej 6 cieszyła jak z jej ( i Majuni) sukcesów. Jak fajnie w takich chwilach byc mamą i czuc dumę ze swojego dziecka.....

      Zdjęcia z profesjonalnej sesji :) To znaczy to jedno, kolaż jest mój, wakacyjny - gdy tak sie wkurzałam na smoczka (bo na plaży cały w piachu) i z pieluchy, bo wszędzie trzeba było targac ze sobą czyste na zmianę...

      Usuń
  4. Ależ ja Ci zazdroszczę !!! U nas ze smoczkiem poszło całkiem szybko i bez większych lamentów, jednak pieluchy pozbyć się nie możemy. Już niby było wszystko na dobrej drodze, ale jak się później okazało- Julka sikała na nocnik pod warunkiem, że ja pilnowałam czasu u regularnie ją wysadzałam. A co mnie najbardziej dziwi- ona wie kiedy robi, potrafi wstrzymać i na dworze nie zrobi w gacie (NIGDY !!!) a jak już musi to zawoła. W domu jednak KLAPA. Mam nadzieję, że i u nas jakoś się uda pozbyć pieluchy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :-) Na pewno sie uda, musi do tego dorosnąc ;-)

      Usuń
  5. Kasieńko wszystkiego co najmilsze w te Święta!
    Magii, radości, odpoczynku i wszystkiego o czym marzysz. Buziaczki!!

    OdpowiedzUsuń