piątek, 4 stycznia 2013

A to dopiero.....!

Nawet sobie nie wyobrażacie jakie dziś przeżyłam zaskoczenie.....

Ale od początku.

Od 2 października jestem na zwolnieniu lekarskim, a już 29 dostałam wezwanie na kontrolę do orzecznika ZUS. Wkurzyłam sie straszliwie, bo składki płacę olbrzymie (z umowy o pracę i z własnej działalności), operację musiałam opłacić z własnej kieszeni, a tu, po 28 dniach wzywają mnie na kontrolę, gdzie nawet nie zaczęli mi jeszcze płacić tego zasiłku!!! Moja wściekłość nie miała granic, no ale cóż mogłam zrobić. Wtedy nie pojechałam, bo byłam raptem 3 dzień po operacji, przesłałam dokumenty. Jakie było moje zaskoczenie, gdy między Świętami a Sylwestrem dostałam kolejne wezwanie, na 3 stycznia! No teraz to już musiałam jechać, zła jak osa, ale stawiłam się.
Przyjęła mnie bardzo miła pani doktor, wydawała się przejęta moim stanem zdrowia, aczkolwiek stwierdziła, że brak czucia w nodze nie oznacza niezdolności do pracy, bo przecież pracuję na siedząco.....hhmmm......
Ale zapytała również, czy chcę jechać na rehabilitację, no pewnie! Ale (sama) sprawdziła, zadzwoniła do koleżanki, że wolne miejsca dopiero na kwiecień, więc się nie zmieszczę w 182 dniach zasiłku (płatnego 80%, potem jest św. reh. 70%, ale to inne dokumenty itd.). No trudno, machnęłam ręką. Ale pani doktor wpisała mnie na listę, jakby ktos się wycofał, to ja wskoczę. I już na tym etapie byłam zaskoczona, bo ona sama tak, od siebie, na darmową (!) rehabilitację mnie wysyła......no ale gdzie by tam ktos zrezygnował.....

A tu dziś, dziś! dostałam pismo z szacownej instytucji zwaną ZUS informującą mnie, iż zostałam skierowana na wyjazd, do Połczyna Zdrój, na Pomorze!!!! (a ja z Częstochowy), na 24 dni......  Wyjazd 19 lutego. No i co teraz.....? Co robić? Co z dziewczynkami? Jak je mogę zostawić? Umrę z tęsknpty, a z drugiej strony, drugiej takiej okazji nie będzie.......Co robić???

Czy Wy byście jechały? Ja wiem, to po zdrowie, nic nie płacę, warunki jak w hotelu, zabiegi, masaże.... No ale 24 dni? Nad morzem? Bez dzieci? Myślałam, żeby moja mama do mnie tam dołączyła, z dziewczynkami, ale ona nie chce zostawić domu, martwi się o tatę i Marcina......

Zupełnie nie wiem co robić....

Jutro akurat mamy taki rodzinny obiad, bo moi rodzice 7 stycznia mają 40 rocznicę ślubu. Będziemy wszyscy rozmawiać i myśleć, co dwie głowy, to nie jedna, a co dopiero 17 :-) A to tylko moje rodzeństwo z  rodzinami :-)

Moja głowa 6 na 9, ale Wam życzę spokojnego wieczoru :-)



12 komentarzy:

  1. Oj dylemat jakich mało...nie mam pojecia co bym zrobiła...dziewczynki w sumie już na tyle duże że można je zostawić pod czyjąś opieką...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby można by je zostawić, ale jak ja bym to przeżyła??

      Usuń
  2. Oj trudna decyzja! Ze względu na zdrowie - powinnaś jechać, jednak wiem, że będziesz tęsknić - może uda się tak, by ktoś od czasu do czasu podjechał z dziewczynkami do Ciebie w odwiedziny (rodzinę masz faktycznie liczną! zazdroszczę :))
    Ps. w jakim my dobrym kraju żyjemy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 450km w jedna stronę - chyba nikomu nie chciało by się tyle jechać. Tak 'dobry' ten nasz kraj, że teraz nie wiem jak się z tego wykręcić, żeby mi świadczeń nie zabrali :-/

      Usuń
  3. Kurcze nie wiem sama co bym zrobiła :/ Tak źle i tak niedobrze :( ZUS-dreszcze mi przechodzą na sam dzwięk tych trzech literek razem,brrr.

    http://cerlaczki.wordpress.com/2013/01/05/nominacja-do-bloga-2012/
    Z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj...ja czuje paraliż w całym ciele jak tylko o tej instytucji pomyślę ;-)

      Jeszcze raz dziękuję za nominację, ale to chyba dla mnie za wysokie progi... Są lepsi :) Nie czuje się na siłach. Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka radość mi sprawiłaś ta niminacją

      Usuń
  4. Jechać i się nie zastanawiać. Dziewczynki będą pod dobrą opieką i przecież mogą do Ciebie przyjeżdżać na weekendy. Ty wypoczniesz, wzmocnisz się i po powrocie będziesz miała takiego powera, że góry będziesz przenosić 8))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczyłby mi weekend tylko z M. i na pewno byłoby lepiej. Ale teraz to i tak gruszki na wierzbie, bo już pisałam, że nie mogę jechać

      Usuń
  5. Ja bym pojechała. Ale moje zdanie się nie liczy bo nie jestem mamą. Tylko opiekunką a wiadomo od pracy się ucieka więc ja od dzieci (z pracy) bym uciekła chociaż też je kocham ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym nie miała dzieci, to bym sie nie zastanawiała ;-) Juz bym sie pakowała ;-) Dziękuję za miłe odwiedziny i zapraszam częściej :)

      Usuń
  6. hmm, decyzja niełatwa, ale wiesz.... ja bym pojechała. Tylko osobiście jestem z gatunku matek nazywanych często "wyrodnymi", gdyż zdarza mi się myśleć o sobie ;) a tak serio - czy mąż z córkami, czy może właśnie babcia, czyli mama - ktoś będzie mógł na tydzień przyjechać. Inna kwestia, że czasami dłuższa rozłąka dobrze robi: a) na głowę, b) na związek, c) na stosunki z dziećmi (robią się bardziej grzeczne, kochane, itp.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehehe....wyrodna matka, dobre sobie ;-) Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko :) Chętnie wyskoczyłabym teraz na jakiś weekend, sama, albo z siostrą/koleżanką. Tak mi zaostrzyli apetyt. No ale muszę obejść się smakiem ;-)
      I witam w moich skromnych progach :)

      Usuń